Sto mil ciszy...

Tego szukam w górach.
Zachwytu, człowieczeństwa, odosobnienia.
Bliskości pokrewnej duszy.
Ciszy ale też głębi pozornie nieistotnych rozmów.
(Bo wtedy mówi się tylko to, co trzeba).
Piękna nieuchwytnego i ulotnego jak dym z ogniska, blask gwiazd, płynące po niebie obłoki, spadające liście, szum lasu...
Gór nie da się posiąść zachłannie, w pośpiechu, na siłę, byle więcej, byle mocniej, byle szybciej...
Dlatego wyruszam w te niepopularne miejsca.
Ciche, piękne, pustelnicze...
Atrakcyjne, dla tych, którzy wiedzą...
I niech tak pozostanie jak najdłużej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pokora, akceptacja, szukanie siebie...

Witamina N

Dzień herbaty